niedziela, 4 września 2016

Nie wszyscy jesteśmy tacy sami - Ajin - recenzja

Hejka :3
Przyszedł czas na kolejną recenzję (w sumie to byłaby wcześniej, ale zrobiłam sobie małe wakacje i niedawno wróciłam do kraju i normalnego internetu xD).
Dzisiaj powinno być krótko, zwięźle i na temat, ale zobaczymy jak to wyjdzie, bo pisać będę o... Ajinie :P
To zaczynajmy!

Fabuła opowiada o Ajinach - stworzeniach, które nie mogą umrzeć. Pierwszy taki przypadek został odnotowany w Afryce 17 lat temu i od tamtej pory ludzie polują na Ajinów by móc przeprowadzać na nich wszelakie badania naukowe. Istoty te nie różnią się od normalnych ludzi, jedyną zmianą jest umiejętność kontrolowania czarnego, człekokształtnego cienia. W opisanym wyżej świecie żyje nasz główny bohater - Nagai Kei, który jest zwyczajnym licealistą i prowadzi normalne, nudne życie lecz pewnego dnia wszystko się zmieni.

Bohaterowie:
Nagai Kei - licealista, spokojny, egoistyczny, Ajin. Tak dobrze widzicie, nasz główny bohater w pierwszych odcinkach ulega wypadkowi i dowiaduje się, że jest Ajinem, bo... Nie umarł. W sumie odkąd oglądam anime, a uwierzcie mi trochę czasu już minęło - jest to mój pierwszy raz kiedy nie polubiłam głównego bohatera. Nie dość, że denerwował mnie jego tok myślenia to jeszcze naprawdę baaardzo mnie nudził. Nie wiem, może jestem osobą dla, której główna postać powinna być sympatyczna, altruistyczna i tego typu pierdoły albo do szpiku kości przesiąknięta złem, a on? Niby miły, fajny, uczynny, niewinny, a tak naprawdę bardzo samolubny i denerwujący, ale obejrzyjcie i przekonacie się sami ^^ Ma młodszą siostrę - Eriko, która nazywa go "śmieciem".
Kaito - jedyna postać, którą polubiłam w tej serii i, której było mało, zbyt mało. Jest to przyjaciel z dzieciństwa Kei'a i Eriko lecz przez pewien incydent zerwali tą znajomość, a mianowicie matka Kei'a zabroniła mu dalej się z nim przyjaźnić - to właśnie od tamtej pory siostra uważa go za nic. Kaito jest świetny i naprawdę jest prawdziwym przyjacielem, ponieważ po mimo tego co się stało - pierwszy wyciągnął rękę do naszego protagonisty, gdy ten dowiedział się, że jest Ajinem i mu pomógł.
Jeśli chodzi o postacie to mamy również Satou - Ajina-terrorystę, Tosakiego, który prowadzi badania nad nieśmiertelnymi i jego asystentkę Izumi i kilka innych, którzy właściwie są, bo przecież laboratorium nie może składać się z jednej osoby :D

Grafika i muzyka:
Jeśli chodzi o to pierwsze to powiem wam, że kreska jest dość nietypowa. Wyrazista i taka bardziej realna, ale idzie się do nie przyzwyczaić (choć osoby, które są mocno związane z łagodną, płynną i kolorową kreską - mogą mieć lekki problem). Anime rozpoczyna się openingiem "Yoru wa Nemureru kai?" zespołu Flumpool - piosenka jest GENIALNA! Zakochałam się w niej zanim jeszcze zaczęłam oglądać serię i słuchałam jej prawie przy każdym odcinku ^^ Słuchając openingu od razu jesteśmy wciągnięci w klimat anime, nutka jest rytmiczna i sprawia, że mam ciarki na całym ciele :D Jeśli seria wam się nie spodoba to opening na pewno wam zapadnie długo w pamięci :P "How close You are" w wykonaniu Mamoru Miyano jest zakończeniem odcinka. Ending jest spokojny, piękny i ogromnie mnie wzrusza. Animacja, która mu towarzyszy pokazuje nam różne rodzaje śmierci, które jak się okazuje po którymś odcinku są również ukazane w anime. Jednym słowem na muzykę w tej serii narzekać nie mogę, bo świetnie tworzy klimat.


Podsumowanie: 
Pamiętam jak zobaczyłam okładkę mangi Ajin i przeczytałam o czym ona jest. Uwierzcie mi, że nie mogłam się doczekać aż wyjdzie pierwszy tom, a co dopiero jak wyjdzie anime. 
Jednak jak się okazało, gdy już dorwałam anime cała magia opadła. Powiem szczerze, że po obejrzeniu 13-stu odcinków mam ogromną nadzieję, że manga będzie o tysiąckroć lepsza. Na początku jest ciekawie, mamy głównego bohatera - staje się Ajinem i zaczyna uciekać. I tu rozpoczyna się moja niechęć do głównego bohatera, ale to zobaczycie sami jak zasiądziecie do tej produkcji. Ogólnie rzecz biorąc całościowo jest fajnie choć trochę nudno. Przyznam, że jak na anime z gatunku akcja, horror - wszystko rozkręciło się dopiero pod koniec. Tak, dobrze czytacie Ajin zainteresował mnie dopiero pod koniec by w najlepszym momencie zakończyć serię. No cóż trzeba czekać na drugi sezon lub aż wyjdzie cała manga, bo na chwilę obecną to produkcja fajna z jakimś potencjałem, ale szczerze dupy nie urywa, a nie ukrywam, że myślałam iż będzie od razu z hukiem. 
Czy polecam? A i owszem na wieczorek przy piwku czy kawie, tak o sobie obejrzeć, bo być może będziecie dzięki temu chcieli przeczytać mangę, a jak wiadomo wersja papierowa zawsze jest lepsza :) Mimo kilku niedociągnięć warto obejrzeć chociażby dla tych czarnych postaci, które podbiły moje serduszko :P
Trailer dla niezdecydowanych: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy