czwartek, 19 maja 2016

Po raz drugi gościmy Posiadaczy Minimum - recenzja Re: Hamatora

Ciężkie dni miałam, dlatego recenzja pojawia się tak późno na blogu. A więc zajmiemy się drugą serią Hamatory - tak jak obiecałam.
Po pierwsze, jeśli nie oglądałeś/oglądałaś pierwszej części Hamatora the Animation i nie jesteś pewna/y czy to zrobić, to zapraszam cię tutaj gdzie możesz przeczytać moją recenzję, a później leć oglądać i dopiero po obejrzeniu wróć aby przeczytać ten post :)
Hmm.. Od czego by tu zacząć? Może od tego, że zastanawia mnie jak napisać tą reckę tak by nie dawać wam spoilerów, ponieważ każdy wątek, który chciałabym przytoczyć przy pisaniu jest mniejszym lub większym spoilerem, ale spróbujmy :3


 Akcja toczy się 3 miesiące po zamieszkach związanych z Posiadaczami Minimum w Yokohamie. Jeśli oglądaliście pierwszą serię, to wiecie jak się zakończyła, a tym samym wiadomość, że Art żyje nie jest dla was zaskoczeniem. W tej serii to właśnie on będzie hmm.. Jakby to ująć? Naszym głównym bohaterem, który wszystko miesza, ale złym charakterem nie jest choć cała seria, aż do praktycznie ostatnich dwóch odcinków daje nam odczuć coś innego. Pojawiają się nowe postacie - nowe zło. Ogólnie rzecz biorąc cała seria jest pełna dynamizmu, akcja szybko się toczy, a mimo to wszystko tworzy spójną całość.

Ishigami Shunichi jest liderem grupy Freemum, która ma na celu wyzwolenie Minimum Holderów - tych co zostali odrzuceni przez społeczeństwo. Osoba, która za wszelką cenę chce dać wolność swoim podopiecznym.

Jeśli chodzi o resztę bohaterów, to mogę powiedzieć jedynie tyle, że wraca nasza "stara" znajoma z pierwszej części, a mianowicie Momoka czyli osoba, która pomagała Muralowi. W tej części pracuje sama i nadal jest podła :) Mamy również tutaj dwa bardzo rozwinięte wątki dotyczące przeszłości postaci, a mianowicie chodzi tu o historię Hajime i Art'a (według mnie są to dwie najsmutniejsze historie ;;). To oni właśnie zabierają większą część czasu antenowego, ale to wcale nie szkodzi serii, a nawet bardziej ją urozmaica, bo dzięki temu znamy każdego bohatera dokładnie.

Muzycznie jest podobnie tak jak w serii pierwszej tylko, że tutaj zamiast energicznego endingu mamy spokojniejszy, piękniejszy z cudowną animacją, w której główną rolę gra Hajime. Jej uśmiech na końcu sprawia, że widzowi robi się cieplutko na serduszko mimo, że tekst jak dla mnie był smutny. Opening energiczny tak jak wcześniej z dość ciekawym tłumaczeniem.

Tyle by chyba wystarczyło by móc na spokojnie podsumować tą recenzję.
Całościowo jest genialnie od pierwszej do ostatniej minuty. Osobiście dopatrzyłam się dwóch minusików, takich maleńkich, a nawet mogłabym stwierdzić, że to nie minusy, a po prostu coś odebrano co spowodowało moje zaskoczenie. Chodzi tutaj o kolorystykę, która tak bardzo zachwyciła mnie w pierwszej serii. Kochałam to gdy bohaterowie używali swoich mocy, a kolory na ekranie wskakiwały z normalnych w jaskrawe. Tutaj zostało to zmienione i zamiast jaskrawych barw mamy coś w stylu skamieniałości? Kurcze ciężko mi to określić, ale chodzi o taką stop klatkę i popękaną np. twarz gdy oni używają swoich minimum. Do tego dochodzi taka przerwa między jedną połową odcinka, a drugą, która często pojawia się w innych seriach. Stwierdzicie, że nie mam co się czepiać, bo np. w Kuroshitsuji, Bleach'u czy innych jest tak samo. Ok, ale tutaj nie jest to przerywnik połowy odcinka tylko zdarza się częściej. Uwierzcie mi przez pierwsze 3 odcinki myślałam, że z tym oszaleję. I ostatecznie dopiero po 5 odcinku przyzwyczaiłam się do tych lekkich zmian, tych moich "minusików". Wiecie, co? Pierwszy odcinek jest niezłym "mózgotrzepem" xD Poważnie, to anime potrafi bardzo nawywijać w głowie. Akcja toczy się bardzo szybko, a Ciebie ogarnia tylko jedna myśl: "Dlaczego to robisz?". I właściwie odpowiedź dostajesz dopiero pod koniec serii. Nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo na jednym, dwunastu-odcinkowym seansie się nawściekałam, płakałam i cieszyłam na raz. Dla mnie to była taka mała bomba uczuciowa (jestem tak emocjonalnym człowiekiem, że czasem zastanawiam się czy powinnam w ogóle cokolwiek oglądać :D). Nienawidzę momentu gdy oglądam anime, wczuwam się w akcję, płaczę, a nagle staje się coś innego i okazuje się, że płakałam na darmo. Tak samo mogę wam powiedzieć, że podczas oglądania miałam wiele teorii dotyczących postaci i rozwoju sytuacji, ale chcąc nie chcąc każda legła w gruzach.
W komentarzach pod poprzednią recenzją dowiedziałam się, że seria Hamatory odbiła się echem wśród fanów i na prawdę nie rozumiem dlaczego, bo to anime jest piękne, genialne i warte czasu, który posiadamy, a często tracimy go na jakieś głupie serie. Zapytacie, dlaczego tak bardzo bronię tego tytułu? Już wam odpowiadam. Otóż jest to jedna z tych nielicznych produkcji, które nie są pustymi, nie służą tylko dla rozrywki, a również dają do myślenia. Poruszane zostają tutaj takie wartości jak zazdrość, ból, cierpienie, władza, dyskryminacja itd. I jest to pokazane w bardzo dobry sposób. Ludzie są tylko ludźmi, ale to my jako istoty myślące powinniśmy najmniej sprawiać krzywdy innym, a robimy na odwrót. Jednym z najbardziej smutnych motywów Re: Hamatora jest zazdrość, która niestety doprowadza do wielu niepotrzebnych rzeczy.
Kończąc chciałabym powiedzieć wam tylko jedno: obejrzyjcie, a jak skończycie to napiszcie mi do jakich refleksji was nakłoniła ta produkcja i czy była ona warta waszego czasu?
Trailer dla niezdecydowanych ;)



1 komentarz:

  1. Jeszcze nie zabrałam się za drugą serię i w moim przypadku prędko to nie nastąpi z powodu braku czasu i innych tytułów do nadrobienia. Dzięki tobie wiem, że mam się przygotować na zmianę kolorystyki, trochę szkoda, ale zapewne twórcy mieli w tym jakiś cel. W innym tytule pewnie bym to zjechała od góry do dołu, ale jak sama zauważyłaś, to anime nie jest pustą rozrywką, wiec pewnie ta zmiana też ma jakiś sens, jakiś cel. Chętnie bym ci napisała po seansie co sądzę o drugiej serii, ale kompletnie nie mam pojęcia kiedy się za nią zabiorę. :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy