piątek, 11 listopada 2016

Zemsta- tylko ona jest moim powodem do życia. Recenzja 91 days.

Witam kochani przychodzę do was dzisiaj z nową recenzja anime i powiem wam, że całkiem świeżej produkcji choć już mamy sezon zimowy, a ona należy do sezonu letniego. Krótki wstęp i lecimy z pisaniem :)

Tytuł: 91 days
Studio: Shuka
Ilość odcinków: 12 po 24 min.
Gatunek: akcja, kryminał, dramat


Fabuła:
Anime opowiada o czasach prohibicji i dzielnicy Bezprawie, w której mafia robi swoje, a nielegalny alkohol leje się strumieniami. Avilio kiedyś mieszkał w tej dzielnicy, ale gdy zginęła jego rodzina uciekł i nie chciał mieć z tym nic wspólnego. Nagle dostaje list, który pobudza jego zgaszone uczucia i narasta w nim chęć zemsty na zabójcach rodziny, więc wraca do dzielnicy Bezprawia i krok po kroku zaczyna realizować swój cel. Jak widzicie opis jest zachęcający zwłaszcza jeśli lubi się mafijne porachunki itd. Ogólnie to jest to pierwsze anime studia Shuka, który jest oryginalnym pomysłem choć o tej oryginalności można dyskutować, bo jak wiadomo większość produkcji o mafii i gangsterach zawsze choć odrobinę przypomina Ojca Chrzestnego. Tutaj akcja dzieje się w Stanach Zjednoczonych w czasach prohibicji, gdzie panują włoskie mafie w tym przypadku rodzina Vanettich, Orco i Galassia - to jest nasze trio wokół, którego praktycznie wszystko się dzieje. Każdy walczy przeciw każdemu i nagle pojawia się nasz główny bohater, który wywróci wszystko do góry nogami, ale nie tylko on. Tak czy inaczej fabuła dla jednych okaże się ciekawa dla innych nudna, ze swojej strony mogę powiedzieć, że jest dość przewidywalna.

Bohaterowie:
Angelo vel Avillo Bruno jest bohaterem tragicznym od samego początku. Stracił rodzinę w brutalny sposób, ale również nie może znieść myśli, że nie uratował młodszego brata. Zemsta jest jego jedynym powodem do życia i czynnikiem napędowym. Chłopak idzie po trupach do celu. Przenika do rodziny Vanettich, aby zbliżyć się do Nero - obiektu swojej wendetty. Przez całe anime nie zachodzi w nim żadna zmiana, co powoduje, że do samego końca mu współczujemy, a seria jest melancholijna i ciężka. Co mogę jeszcze powiedzieć, mimo że zaczynamy czuć żal, że nasz główny bohater nie ma większego sensu w życiu i, że ma tak ciężko to zakończenie serii niektórych może zdenerwować albo rozczarować. Osobiście ostatni odcinek mnie trochę ogłupił przez co moje zakończenie, które było przewidywalne nagle w mojej głowie zmieniło się na inne z lekkim promykiem nadziei i gdy doszło do końca byłam zła, bo pozwoliłam ponieść się niektórym chwilom.
Następną postacią jest Nero czyli syn dona Vanetti. Jest postacią, która prawie w każdym bohaterze wzbudza zaufanie. Związek, który jest między nim, a Avillo potrafi nieźle odcisnąć się na naszej psychice i właśnie z tego powodu zakończenie serii tak bardzo mnie wkurzyło. Ogólnie postać jest fajna, bardzo go polubiłam i również może nie bardzo jak faktycznie odrobinę byłam rozczarowana tym, że jest obiektem zemsty naszego głównego bohatera, bo z całych sił nie chciałam by on był w to zamieszany. 
Hmm... Fango - postać psychopaty też musi się znaleźć w tym anime, a więc jest. Przerysowany, psychopatyczny mafiozo, który chce być królem i ma skłonności sado-maso. Czy go polubiłam? Dla mnie nie miał znaczenia choć dla serii jakieś większe znaczenie miał, ponieważ z nim w roli głównej w połowie serii następują ciekawe zwroty akcji. 
A no i jest jeszcze przyjaciel Avillo - Corteo czyli stwórca najlepszego bimbru w mieście. Chłopak nienawidzący mafii. Mnie osobiście denerwował swoim sposobem bycia, był dla mnie taką nieistotną pierdołą, która jest tylko od pędzenia bimbru i tyle, ale również gdy pod koniec podjął takie a nie inne decyzje, no byłam wściekła. Dla widza może być również kimś nieistotnym, ponieważ większego wkładu w fabułę on nie ma, ale jednak historia między nim, a Avillo może również w jakiś sposób wzruszyć. Ja płakałam ze smutku i złości w jednym.

Muzyka i grafika:
Jeśli chodzi o grafikę to mamy prostą, ale jednocześnie realistyczna kreskę, co mi bardzo odpowiadało i cieszyłam oczy każdą sceną choć może czasem występowały niedociągnięcia, ale to mamy przecież w każdym anime. Przyciemniane tła, szczegóły np. w broni, ubraniach czy pomieszczeniach, to pozwoliło nadać serii mroczniejszy klimat. Natomiast jeśli rozchodzi się o muzykę, to opening "Signal" w wykonaniu TK from Ling Tosite Sigure okazał się perełką dla uzupełnienia serii. Ja się w nim zakochałam, a TK znów wykonał kawał dobrej roboty i jak zawsze czuć było, że śpiewa z serca. Piosenka jest spokojna, melancholijna i bardzo klimatyczna co dodatkowo potęguje animacja w tle, a tekst jest idealnie dopasowany do głównego bohatera. Ending "Rain or Shine" w wykonaniu Elisy to nic innego jak w spokojnym stylu śpiewane "La la la la la" dla mnie osobiście ta seria endingu nie ma, a kończąc odcinek takim la la laniem sprawili tylko, że widz po wydarzeniach, które widział chwilę wcześniej na ekranie czuje się jeszcze bardziej przybity. Animacja mu towarzysząca również jest leniwa co świadczy początkowe powolne odpalenie pistoletu, a więc pasuje do mozolnego lalalowania. 

Podsumowanie:
Podsumowując całość seria dla mnie była hmm.. jak to powiedzieć interesująca jedynie w pewnych momentach zwłaszcza od połowy serii. Nie żałuję spędzonego czasu, ale myślałam, że będzie to coś bardziej energicznego, że tak się wyrażę, a jednak całość jest spokojna, akcja również nie rozwija się mega szybko. Jedno jest pewne jeśli twórcy chcieli zrobić tragiczną, melancholijną historię to w stu procentach im się udało i, mimo że nie płakałam zbyt wiele (jak na mnie to naprawdę cud) to znaczy tylko tyle, że nie wczułam się w całości w bohaterów. Serię polecam, owszem. Na jeden wieczór jest dobra, ale humoru na bank wam nie poprawi choć może znajdą się jedna czy dwie sceny gdzie możemy się uśmiechnąć. Dla fanów gangsterskich porachunków i dramatów seria będzie miło spędzonym czasem dla fanów niesamowicie szybkiej akcji seria okaże się zbyt nudna. 
Trailer dla niezdecydowanych

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy